Tortury ks. Olszewskiego. Kratiuk: Dlaczego milczą Episkopat i zakon?
DoRzeczy.pl: Jak pan ocenia ustalenia list aresztowanego ks. Michała Olszewskiego, w którym opisane zostały skandaliczne metody zatrzymania duchownego i traktowania go w areszcie?
Krystian Kratiuk: Trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z prawdziwym listem w tej sytuacji. Wydawałoby się nam wszystkim, że żyjemy w XXI wieku, w państwie demokratycznym, w którym władzę przejęli uśmiechnięci ludzie, jak sami o sobie lubią mówić i jak proszą, żeby o nich mówić. Trudno uwierzyć, jak czyta się słowa osadzonego i oskarżonego księdza, nie o to że zabił człowieka, że pod wpływem alkoholu spowodował śmiertelny wypadek, lub porwał komuś matkę. Ksiądz jest oskarżony o to, że z pieniędzy publicznych chciał zbudować ośrodek pomocy dla ofiar przemocy. Nawet jeżeli, czego nie przesądzam, w tym procesie były rzeczywiście nieprawidłowości i nawet jeśli ksiądz jest słusznie przetrzymywany, to nic nie usprawiedliwia takiego traktowania, o jakim dowiadujemy się za pośrednictwem tej publikacji. Są to metody stricte z poprzedniego systemu.
Wiem, że jest to wyświechtany frazes, gdy mówi się o ubeckich metodach przesłuchania, ubeckim traktowaniu kapłanów, czy zastraszaniu wszystkich innych katolików, czy księży oraz ludzi dobrej woli, którzy za poprzedniej władzy próbowali zrobić coś dobrego dla społeczeństwa. Jednak dokładnie tak jest. Warto przypomnieć, że ksiądz siedzi w areszcie. Nie został skazany przez sąd, nie jest w więzieniu. Zatem trudno metod stosowanych wobec księdza nie porównywać do metod stalinowskich, ubeckich.
Coraz częściej pada pytanie, gdzie w tej sytuacji jest Episkopat? Czy powinien zabrać głos w tej sprawie?
Dla mnie jest to niezwykła zagadka, gdzie jest Episkopat? Gdzie są przełożeni księdza Olszewskiego, czyli przełożeni zakonu, którego ksiądz jest członkiem? Wszyscy niezwykle boją się odezwać, bo może coś na nich się znaleźć. W ostatnim czasie przywykliśmy do pytania, gdzie są biskupi, kiedy biskupi się wypowiedzą, kiedy Episkopat zabierze głos? To jest najczęściej zadawane pytanie przez katolików. Biedny ksiądz Olszewski tylko symbolizuje tę całą sprawę. Biskupi, mam wrażenie, przyjęli wobec władzy Donalda Tuska strategię oczekiwania. On na dzień dobry powiedział im “jak będziecie fikać, to będziecie znikać”. Przecież ograniczenie lekcji religii o połowę jest tego pierwszym symptomem. W jednym z pierwszych wystąpień w roli premiera, Donald Tusk zapowiedział likwidację Funduszu Kościelnego. To wielkie pieniądze. Czy coś w tej sprawie się stało? Nie. Jednak biskupi milczą. Donald Tusk jest sprytnym i wytrawnym politykiem znającym zasadę "dziel i rządź". Pokazał biskupom miejsce, w którym oni teraz są. To milczenie pod groźbą odebrania pieniędzy. Dodatkowo mamy tu sprawę księdza oskarżonego o kwestie majątkowe, zatem jakby biskupi mogli odzywać się w jego sprawie, wszak chciał ten człowiek wybudować dom ofiarom przemocy, który powstał, można zobaczyć go na zdjęciach. Jednak w mediach głównego nurtu dorabiana jest do tego teoria, że chciał się nachapać…
Ksiądz Olszewski może na teraz liczyć jedynie na wiernych, media, a nie na władze kościoła?
Niestety, tak to wygląda. Mieliśmy listy wsparcia i protestu stworzone przez dziennikarzy, a nie wiedziałem takiego listu od biskupów. Na teraz możemy stwierdzić, że ksiądz Olszewski żadnej pomocy instytucjonalnej ze strony kościoła, o której byśmy wiedzieli, nie otrzymał. Chyba, że dziś ktoś zabierze głos uznając, że czara goryczy się przelała.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.